„Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona?” (Mk 6, 3a)
XIV Niedziela zwykła
Ewangelia ubiegłej niedzieli jaśniała wiarą jak światłem pouczając nas o potrzebie i jej konieczności. Jezus był ukazany jako Pan życia i śmierci, który uzdrawia chorych i ocala od śmierci tych, którzy w Niego wierzą. Dziś, w przeciwieństwie do wiary, ukazana jest niewiara, która przekreśla zbawienie.
Słyszymy słowa o Jezusie, który odwiedził swój rodzinny Nazaret (Mk 6, 1-6). W szabat wszedł do synagogi i nauczał. Głosił słowo Boże swoim rodakom, którzy byli zdziwieni tym, co do nich mówił. Słuchacze byli zgorszeni, że mądrość i działanie Boże objawiają się w „tym” człowieku. Nie mogą uwierzyć. Jak to? Znają go przecież doskonale. To niemożliwe, żeby ten ubogi cieśla, syn biednej Maryi, był Bożym wysłańcem.
Mieszkańcy Nazaretu nie są w stanie pogodzić faktu pochodzenia Jezusa z ich społeczności i tego co o Nim wiedzą od dzieciństwa, z tym co On sam teraz o sobie mówi (zob. Łk 4, 18-19). Ich niewiara dziwi samego Jezusa, że przyszedłszy do swoich, nie został przez nich przyjęty tak, jak miało to miejsce w innych miastach czy wioskach, gdzie mógł czynić cuda.
Wraz z Jezusem stajemy przed zgorszeniem „Boga, który stał się ciałem”, poddał się prawu ludzkiego trudu i potrzeb, pracy i pokarmu, czuwania i snu, życia i śmierci. Pragnęlibyśmy widzieć Go innego. Chcemy dzielić z Nim prerogatywy, jakie On posiada; mniej nam się podoba to, że On dzieli nasze, te, których chętnie chcielibyśmy się pozbyć. Lecz jego „ciało” stanowi centrum wiary chrześcijańskiej; uznanie Go lub nie jest równoznaczne z tym, czy pochodzimy od Boga lub nie (1J 4, 2n). W swym człowieczeństwie, w tym co mówi i czyni, w tym co my Mu czynimy i co cierpi – w Jego konkretnej historii będącej dojrzałym owocem drogi Izraela – Bóg objawia się i udziela definitywnie. W Nim dotyka każdego człowieka i z Niego wypływa Jego mądrość i siła zbawcza. Jak głęboka żyła niewyczerpanej wody wypływa ze źródła, tak Bóg emanuje z siebie i udziela się wszystkim poprzez człowieka Jezusa z Nazaretu. (S. Fausti, „Rozważaj i głoś Ewangelię”).
Na kartach Ewangelii niejednokrotnie spotykamy osoby, które swoją wiarą budzą podziw samego Jezusa i nie zawsze są to Żydzi. Dzisiejsza Ewangelia ostro kontrastuje z tą, którą słyszeliśmy ubiegłej niedzieli. Dziś w Nazarecie Jezus staje wobec niewiary swoich rodaków, którzy Go odrzucają, a w konsekwencji pozbawiają się dobrodziejstw, jakie wiara daje każdemu, kto wierzy. Bo w tej ukrytej rzeczywistości Jezus, syn Maryi, jest Panem i Zbawicielem, który przez ofiarowanie swojego człowieczeństwa na krzyżu, dokonał ocalenia człowieka. Jego ciało jest na zawsze fundamentem zbawienia dla wszystkich, którzy idą za Nim.
Marek Stankiewicz