„Czemu zwątpiłeś człowiecze małej wiary?” (Mt 14, 31b)
XIX Niedziela Zwykła
Po cudownym rozmnożeniu chleba i nakarmieniu tłumów, Jezus wyprawia uczniów na drugi brzeg, a sam idzie na górę, aby się modlić. Pogrążony w nocnej ciszy, zanurzony w światłości Ojca, przez wiele godzin trwa w kontemplacji Boga. I to jest pierwszy obraz, jaki kreśli przed nami św. Mateusz. Tymczasem uczniowie płynąc do celu, zmagają się z wichrem i wodnym żywiołem. I to jest obraz drugi (Mt 14, 22-33). Dwie przeciwstawne sceny: pogrążony w modlitwie Jezus i walczący z żywiołem uczniowie. Dopiero nad ranem (czwarta straż nocna trwała od godziny trzeciej do szóstej) przychodzi do nich Jezus. Widzą Go kroczącego po wodzie, ale Go nie rozpoznają. Chodzenie po wodzie jest dla człowieka niewykonalne, stąd przekonanie, że to zjawa. Ogarnął ich strach. Konieczna jest interwencja Chrystusa: „Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się”. Piotr sprawdza wiarygodność Jezusa: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”. I poszedł Piotr. Jak długo szedł wpatrzony w Jezusa, skoncentrowany na Jego Osobie, w posłuszeństwie Jego słowu, to czynił to, co po ludzku niemożliwe – tak jak Mistrz szedł po wodzie. Ale kiedy zszedł z tego kursu i uświadomił sobie, że szaleje nawałnica, a on znajduje się poza łodzią, zaczął tonąć i wołać do Chrystusa; „Panie, ratuj!”
Zwątpienie Piotra stało się przyczyną jego tonięcia. Tylko dzięki Jezusowi, który natychmiast wyciągnął do niego rękę, Piotr nie poszedł na dno. A kiedy po tym doświadczeniu Piotra, on i Jezus znaleźli się w łodzi, ci którzy w niej byli wyznali: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”.
Wiara w Jezusa, Syna Bożego, który do obecnych w łodzi Apostołów mówi o sobie
Marek Stankiewicz