„Czy sądzicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.” (Łk 12, 51)
XX Niedziela zwykła (Łk 12, 49-53)
Każdy człowiek przez całe swoje życie dokonuje wyborów. Każdego dnia musi podejmować różne decyzje, czasem brzemienne w skutki. Taka jest droga człowieka przez życie.
Słowa, które kieruje dziś do nas Jezus, stawiają nas także wobec konieczności podjęcia najważniejszej w życiu decyzji, która wymaga od ucznia Chrystusa radykalizmu i konsekwencji na każdy dzień, aby osiągnąć życie wieczne.
Fragment ten cechuje się pewną koniecznością. Jezus musi przejść przez wodę i ogień, by wypełnić miłość Ojca; z kolei uczeń musi się opowiedzieć za Nim. Dlatego trzeba rozpoznać czas teraźniejszy jako moment nawrócenia. Na tym polega prawdziwe rozeznawanie, na podstawie którego ludzie dzielą się na dwie kategorie. Z jednej strony są rzekomi sprawiedliwi, ateiści lub ludzie religijni, którzy nie potrzebują zbawienia i nie nawracają się. Z drugiej strony biedni grzesznicy, którzy wiedzą, że sami z siebie nic nie mogą i nawracają się przyjmując dar Boga. Tylko w ten sposób zostaje usunięte zarozumialstwo lub rozpacz, a przychodzi zbawienie.
w. 49: „Przyszedłem rzucić ogień”. Czy chodzi tu o ogień sądu ostatecznego (Łk 3, 9), czy o ogień Pięćdziesiątnicy (Dz 2, 3), czy chrzest w Duchu Świętym i ogniu (Łk 3, 16)? […]. Ten ogień, który Jezus zapalił, wstępując do nieba, a teraz posyła na ziemię, jest zupełnie inny od ognia przyzywanego przez Jakuba i Jana na Samarytan (Łk 9, 54). Jest końcowym owocem posłannictwa, wypełnieniem całego planu Bożego. Dlatego Piotr podczas Pięćdziesiątnicy mówi, że jesteśmy w dniach ostatecznych (Dz 2, 17). W Eucharystii uczeń otrzymuje Ducha Świętego. Jest to ogień, jakiego nawet wody piekielne nie mogą zagasić (Pnp 8, 6); to miłość Boga do człowieka, wypływająca ze Śmierci Syna.
„bardzo pragnę, aby już zapłonął”. […] Słowa te wyrażają pragnienie Jezusa: „Tak bardzo pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał” (Łk 22, 15). Rzeczywiście Jego miłość do nas jest ogniem, którym koniecznie chce rozpalić swoich umiłowanych. Nie ma miłości, która by nie pragnęła być kochana z wzajemnością.
w. 50: „chrzest mam przyjąć” Jest to Jego śmierć, jedyna konieczność dla tego Boga, który jest miłością do człowieka i nie może nie wziąć na siebie zła ukochanego […].
„jakże jestem udręczony”. Jezus przyszedł przynieść ogień, który musi przeprowadzić przez wodę. To czego chce, zmusza Go do przejścia przez to, czego nie chce. Zmartwychwstanie przychodzi po śmierci. On sam jest podzielony między pragnienie i udrękę, aż do krwawego potu (Łk 22, 40-44). Jest to walka, w której miłość odnosi zwycięstwo w ostatecznej próbie.
w. 51: „pokój”. Mesjasz przyszedł, by przynieść pokój (por. Łk 2, 14) i jedność między ludźmi.
„rozłam”. Ale ten Jego pokój przychodzi przez podział. Nie jest bowiem tani, ale nabywa się go za wysoką cenę – cenę życia (1 Kor 6, 20; 7, 23; Rz 3, 24). Jednakże czyni wszystko nowym (2 Kor 5, 17; Ap 21, 5). Ten podział jest decyzją, której domaga się pójście za Panem.
ww. 52-53: „poróżnią się: ojciec z synem…”. Jest to opis ostatecznego zła (Mi 7, 6), które poprzedza pojednanie właściwe czasom mesjańskim (Łk 1, 17; Ml 3, 23n). To ostatnia ciemność czasów sprzed Łukasza. Eucharystia, która włącza nas w tajemnicę Jezusa, wymaga od nas życia paschalnego, wiążącego się z rozdarciami i udrękami. Jest to cena wolności i nowego życia. (S. Fausti, „Wspólnota czyta Ewangelię według św. Łukasza”, komentarz do Łk 12, 49-53).
Całe życie chrześcijanina to nieustanne nawracanie się do Boga i dokonywanie wyborów. To ciągła walka z wszelkimi przeciwnościami, które stają na drodze ucznia w drodze do królestwa.
„Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na wyżynach niebieskich. Dlatego przywdziejcie pełną zbroję Bożą, abyście się zdołali przeciwstawić w dzień zły i ostać, zwalczywszy wszystko (EF 6, 12-13). Walczymy zatem o najwyższą stawkę i tylko z Chrystusem ten srogi bój okaże się naszym zwycięstwem.
Marek Stankiewicz