aktualizowano: 2017-04-19 14:29 Odsłon: 1409

Warsztaty muzyczne - Dziwnów 31.03 - 02.04.2017

W ostatni dzień marca rozpoczęły się nasze warsztaty w – no tak, znowu mam kłopot z nazwą – w Dziwnowie. Nie ma z nami pani Heleny. Nagła niedyspozycja wykluczyła ją z wojaży. Zdążyła tylko przekazać blachę ciasta i życzyć wszystkim owocnej pracy. Brakuje także Emilki. Jest z nami za to nowy, młody narybek - Szymon, syn Andrzeja. Miejmy nadzieję, że na stałe. Jego postawa w czasie śpiewu, jak i talent wniosły nowy impuls dla pozostałych chórzystów. Basy rosną w siłę!

Kolejną osobą jest Helenka Błaszków (to już trzecia dziewczyna o tym imieniu). Na co dzień chórzystka bardziej znanego, większego, koncertującego chóru. Głównym powodem, dla którego przyłączyła się do nas jest chęć bardziej czynnego zaangażowania się w życie parafii. Z racji tego, że Ewa O. w tym samym czasie leczy w sanatorium swoje siły nadwątlone w szkole, nasz dyrygent zapewnił sobie i nam pomoc w osobie Marty. Niezwykła, radosna i serdeczna muzykująca i śpiewająca pani architekt. Sama prowadzi 8-osobową scholę w parafii na Bezrzeczu. Próba w dniu przyjazdu trwała dwie godziny, tak jak w każdy czwartek. Zaraz po niej przeżyliśmy Drogę Krzyżową. Wszak warsztaty odbywały się w okresie Wielkiego Postu. Nazajutrz, kto tylko pragnął mógł z rana zaczerpnąć morskiego powietrza i nasycić oczy niezwykłym widokiem. Powierzchnia wody była spokojna, gładka i błyszczała w słońcu. Jak wszystko wokół. Rozpoczęliśmy Jutrznią. Zaraz po modlitwie Marta poprowadziła rozśpiewkę. Niby te same ćwiczenia, ale pokazane inaczej. Kiedy ich czas minął, zaczęła się właściwa praca w grupach. Tym razem to my, sopranki, byłyśmy w mniejszości, więc nam wespół z basami i tenorami przypadły wędrówki z głównej sali zamku do pokojów wyznaczonych na próby. Paniom towarzyszyła Marta na zmianę z Krzysztofem. Panami znowu dyrygował Krzysztof i Rafał. Pracowaliśmy nad utworami „Jezu w hostii utajony”, „Laudate Dominum” (sopranki końcowe frazy), „Alleluja” Manciniego i „Ave verum” Mozarta. Ten ostatni sprawił wszystkim największe trudności. W mojej grupie „Ave verum” znane było tylko Eli i Helence. Pieśń poznawałyśmy częściowo, frazami, po czym śpiewałyśmy w duetach. Nie czułyśmy się pewnie, ale żadna z nas nie poprosiła Marty o powtórzenie. Kiedy jej miejsce zajął Krzysztof, okazało się jak jest naprawdę. Nauka zaczęła się od początku. Półtoragodzinną popołudniową przerwę wykorzystaliśmy na posiłek i spacer. Ja z Helenką ucięłyśmy sobie drzemkę. Od godziny 16.00 ćwiczyliśmy intensywnie aż do wieczora. Po wspólnej pracy nadszedł wreszcie czas wspólnej kolacji. Stoły w krótkim czasie zostały nakryte i pojawiły się na nich i słodkie wypieki, i różnego rodzaju sałatki. Wszystko przygotowane i przywiezione z domu. Kolację rozpoczęliśmy o 19.00 modlitwą i przystąpiliśmy do próbowania tych smakowitości. Naprawdę zasłużyliśmy! A kiedy już nasyciliśmy brzuchy, oddaliśmy się rozrywce. Pan Marek przygotował dla nas serię zagadek słownych i pytań z zakresu liturgii. Podzielił nas na 4 grupy, na oko równe. Emocji było dużo, śmiechu jeszcze więcej. Po dogrywce wygrali najlepsi. Zabawę zakończyliśmy Apelem Maryjnym i około godziny 22.00 rozeszliśmy się do swoich pokoi. W niedzielę, tak jak mamy w zwyczaju, uczestniczyliśmy w porannej Mszy św.  w kościele pw. św. Józefa i spotkaliśmy się na wspólnym śniadaniu. Nie jest łatwo po takim posiłku zaraz śpiewać. Znowu rozśpiewka i następna próba z podziałem na głosy. W trakcie niej zauważyłam swoje dzieci za oknem. Nie umawialiśmy się z mężem, że przyjedzie. Pomyślałam o tym tylko, a Pan Bóg mnie wysłuchał. O godzinie 15.00 zaprezentowaliśmy wszystkim osobom towarzyszącym efekty naszej kilkudniowej pracy. Ale nie było to „Ave verum”. To wymaga więcej czasu. Występ, a tym samym i pobyt, zakończył się serią podziękowań - Krzysztofowi, Marcie, Rafałowi, panu Markowi, Teresce, a więc wszystkim tym, którzy zadbali o dobry przebieg warsztatów.

Ewa

aktualizowano: 2017-04-19 14:29
cofnij drukuj do góry
Wszystkich rekordów: