Dzień Jedności Wspólnot – Jasne Błonia
Fot. Rafał Grochowski
Ilekroć wspominam tę ideę (mam na myśli dni jedności wspólnot), tylekroć pojawia się w mojej pamięci ewangelizacyjna inicjatywa Ad Christum Redemptorem. Zatem na wstępie krótko o tym dziele.
Ad Christum Redemptorem (do Chrystusa Odkupiciela) to plan ewangelizacji podjęty przez Ruch Światło-Życie u progu 1980 r. Proklamował go ks. Franciszek Blachnicki – to taki owoc refleksji nad encykliką Redemptor Hominis Jana Pawła II. Miało to być również swoistym przygotowaniem wierzących Polaków do 600-lecia bytności cudownego Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze poprzez dotarcie z Ewangelią do jak największej liczby wiernych. Składał się z trzech faz: akcji modlitewnej, ewangelizacji pod hasłem „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!” i czasu szerzenia Krucjaty Wyzwolenia Człowieka pod hasłem „Nie lękajcie się!”. Pamiętamy, że nie było dane Ks. Blachnickiemu świętować wspomnianego jubileuszu wraz z rodakami w kraju - ogłoszenie stanu wojennego zastało go w Rzymie. Zmieniły się realia życia społecznego, a także Kościoła, poddawanego wzmożonym represjom oraz inwigilacji. Bez charyzmatycznego przywódcy plan ACR wytracił impet – w zasadzie wygasł.
W 2010 r. podjęto próbę kontynuacji i adaptacji ACR do czasów obecnych. Proklamowano na Jasnej Górze plan Ad Christum Redemptorem 2, wskazując jako jego dalekosiężny cel dla Ruchu przygotowanie jego członków do Jubileuszu 2000. Rocznicy Odkupienia, którą będziemy obchodzić w 2033 r. Dwa główne założenia ACR 2 to: po pierwsze doprowadzenie jak największej liczby ludzi do osobowej wiary w Jezusa Chrystusa i zaangażowanej służby w Kościele; po drugie aktywne włączanie się w odnowę parafii w duchu postanowień Soboru watykańskiego II, by w ten sposób przygotować się wspólnie do obchodów wspomnianego Jubileuszu roku 2033.
Dziś nie mówi się w Ruchu o pierwszym, ani drugim planie ewangelizacji. Dlaczego? Nie wiem, nie umiem na to odpowiedzieć. Zapytałem o to księdza zanurzonego swego czasu głęboko w charyzmacie Ruchu Światło-Życie. Zastrzegając anonimowość, odpowiedział: „Nie da się tylko mówić o planie ewangelizacji. On wymaga podjęcia konkretnych działań. Dlatego wygodniej dziś uroczyście obchodzić np. kolejne rocznice śmierci ks. Blachnickiego, które nie wymagają żadnego dalekosiężnego wysiłku, niż realizować jego strategie, wymagające trwałego zaangażowania”.
Z archiwum wydobyłem dwa wywiady z osobami, które wycinek swego życia poświęciły ewangelizacji. Pierwszy to rozmowa z Maciejem i Anną Zaśko – małżeństwem, które podjęło się poprowadzić założoną w 2008 r. w naszej diecezji diakonię ewangelizacji. Drugi, to rozmowa z Mariolą i Markiem Kojder, którzy w marcu 2012 r. przejęli odpowiedzialność za tę diakonię. Padają zaskakujące odpowiedzi i ciekawe spostrzeżenia. Jest dużo radości wynikającej z głębokiej wiary i chęci dzielenia się nią z innymi. Dziś swoje osobiste, małżeńskie, rodzinne i społeczne misje ewangelizacyjne pełnią w przeróżny sposób. Mniej sformalizowany, jednak wciąż z żarem.
Zatem zapraszam do tej wycieczki tropem wspomnień, które być może skłonią do refleksji, lub pomogą wyciągnąć jakieś wnioski.
Przypomnę tylko, że obie rozmowy publikowano w naszym diecezjalnym Biuletynie DK w 2012 r.
Jesteśmy tylko świadkami miłości Chrystusa
rozmowa z Anną i Maciejem Zaśko
/13 sierpnia 2012 r./
Adam Szewczyk: Aniu, Maćku witajcie. Na początek opowiedzcie o sobie…
Maciek: W tym roku obchodzimy 15-lecie naszego małżeństwa. Dorobkiem naszego życia jest szóstka dzieci. Na razie…W Ruchu Światło-Życie przeszliśmy podstawową formację młodzieżową oraz tę przewidzianą dla małżeństw w Domowym Kościele. Ponadto uczestniczyliśmy w sesji o pilotowaniu kręgów oraz innych rekolekcjach specjalistycznych, organizowanych przez Centralną Diakonię Ewangelizacji (CDE). Pozostała nam Oaza Rekolekcyjna Diakonii (ORD), w której mamy pragnienie uczestnictwa. Należymy do parafii pw. św. Kazimierza w Policach.
Jeszcze przed oficjalnym zawiązaniem diakonii ewangelizacji braliście udział w Oazach Ewangelizacyjnych, Oazach Rekolekcyjnych Animatorów Ewangelizacji. Co było tego powodem?
Maciek: Wrobili nas, i tyle… (śmiech)
… a tak poważnie, o Oazę Ewangelizacji poprosili nas Małgosia i Janusz Modrzejewscy, mieliśmy małe dzieciątko i jakoś tego nie widzieliśmy. No cóż, ulegliśmy dobremu marketingowi, no i… odbyły się udane rekolekcje. Zmontowaliśmy ekipę animatorów, która naprawdę niesamowicie weszła w program napisany pod kątem młodzieży, a tu Domowy Kościół. Wszyscy nam mówili, że to się nie uda. Jednak powtarzaliśmy: dajcie Chrystusowi szansę, to jego czas, On prowadzi - my jesteśmy tylko świadkami Jego miłości. Jedyne, co do nas należy, to ukazać Jezusa żywego i miłującego. Gdy poznałeś jego miłość
i oddałeś mu swoje życie, to łaski nie robisz. Obowiązkiem każdego z nas jest iść i głosić świadectwo
o Chrystusie żywym i kochającym. I to zadziałało. Modlitwa, świadectwa, animacje, pantomimy i głoszenie Słowa. Ludzie pokochali Chrystusa, dzięki rekolekcjom wiele małżeństw w końcu uwierzyło i otworzyło swoje serca.
Kiedy w lutym 2008 r., podczas ORAE w Wisełce, prowadzonej przez moderatora generalnego Ruchu Światło-Życie ks. Adama Wodarczyka oraz Annę Janowską i Urszulę Pohl, panie z Instytutu Niepokalanej, Matki Kościoła, zapadła decyzja, by podjąć działania związane z utworzeniem diecezjalnej diakonii ewangelizacji przewidywaliście, że w niedługim czasie możecie zostać poproszeni o jej poprowadzenie?
Po ORAE wiedzieliśmy jedno – diakonia ewangelizacji musi powstać, gdyż bez tej diakonii Ruch wymiera, nie realizuje swojego podstawowego celu i nie nabiera świeżości. Jak to trafnie ujął podczas ostatniej Kongregacji Geok – „Ruch staje się pomnikiem”. Ci, którzy czytali bądź wysłuchali jego konferencji wiedzą, że to niebezpieczeństwo występuje bez przerwy, a bez tej diakonii istnieje ryzyko, że stanie się to bardzo szybko. Stąd postanowiliśmy uczynić wszystko, by diakonia ewangelizacji powstała, choć nas ciągnęło (odkąd włączyliśmy się w formację DK) w kierunku diakonii jedności, której praktycznie nie ma. Jakoś nie mogliśmy pojąć, jak można być w DK i nie mieć świadomości, że to Ruch Światło-Życie, a spotykaliśmy się z tym w diecezji nader często. Ania ciągle powtarzała - wszystkie diakonie, tylko nie ewangelizacji, nie czuła się pewnie w tej materii. Ja, no cóż, poprzez swoje zaangażowanie w parafii, tworzenie najstarszej gazety parafialnej w diecezji (Świadomi Chrystusa), poniekąd działałem na polu ewangelizacji, ale też jakoś sobie tego nie wyobrażałem. Fakt, że pilotowanie kręgów i nasza posługa jako pary rejonowej w Policach przypadła na okres, kiedy w Ruchu formacja dotyczyła ewangelizacji i działań ewangelizacyjnych. Pan jakoś nam tę tematykę nieustannie wkładał do głów. A my, jak oporne cielęta, mówiliśmy - nie. Ale Pan ma swoje plany…
W kwietniu 2008 r., w czasie Oazy Modlitwy na osiedlu Słonecznym w Szczecinie, odbyło się spotkanie chętnych do posługi w tworzonej diakonii. Wtedy zostaliście poproszeni o podjęcie posługi pary odpowiedzialnej za diecezjalną diakonię ewangelizacji. Czy mieliście wówczas wizję rozwoju działań ewangelizacyjnych w ramach Ruchu w naszej diecezji?
Dobre pytanie. Na samym spotkaniu, kiedy już nas zapytano, czy wyrażamy zgodę na kandydowanie (wspólnie z Sylwią i Maćkiem Szulami), wiedzieliśmy jedno - nie mówi się nie. Zwłaszcza, że była jeszcze jedna para i gdzieś w duszy miało się nadzieję, że to oni, a nie my zostaną wybrani. Planów ani wizji nie mieliśmy. Po wyborze, kiedy wszystko stało się jasne wiedzieliśmy, że droga jest jedna – przez modlitwę, i że tylko dzięki niej można cokolwiek zbudować. Skoro Pan tak chciał, to niech nam teraz pomoże (trochę tak po żydowsku, ale taka jest prawda). Zaczęliśmy organizować Oazy Modlitwy w Wisełce, która stała się takim naszym centrum/stanicą diakonii. Spośród uczestników tych oaz, w trakcie których również mówiliśmy o diakonii, Chrystus sam zapalił i wybrał uczniów, którzy dzisiaj z nami współpracują.
Kto może zostać członkiem diakonii ewangelizacji? Na czym polega formacja jej członków, a na czym ich konkretne działania ewangelizacyjne we wspólnocie i poza nią?
Członkiem diakonii ewangelizacji może być każdy, kto doświadczył miłości Chrystusa. Spotkał Go, doświadczył i oddał mu swoje życie. Czyli, jakby nie patrzył, każdy, kto przeżył formację do I stopnia. Tak naprawdę to już w okresie pilotowania kręgu przechodzimy czas ewangelizacji. Niemniej do czasu ukończenia formacji w Ruchu pierwszeństwo mają spotkania formacyjne, a potem diakonii. Sama diakonia formuje się w ciągu roku na comiesięcznych spotkaniach i rekolekcjach diakonii.
Ale członkiem diakonii ewangelizacji mogą być również osoby spoza Ruchu Światło-Życie. Naszym celem nie jest promowanie, reklamowanie konkretnej wspólnoty (w tym wypadku Ruchu Światło-Życie). My mamy głosić Chrystusa, jego miłość i plan zbawienia zarówno w Ruchu, jak i po za nim. Mamy doprowadzić do tego, by wszyscy poznali Chrystusa, a jak potem wybiorą nasz Ruch, to Chwała Panu!
Czy potrzebna jest ewangelizacja w rodzinach? Czy prowadzicie ewangelizację w swojej rodzinie - jeśli tak, to jak ona wygląda?
Myślę, że ewangelizacja potrzebna jest wszędzie. Jeśli w rodzinie mamy kogoś, kto nie poznał Chrystusa, to trzeba to zmienić. Rodzina, to tak naprawdę najcięższy poligon i sprawdzian naszej działalności. W naszej rodzinie staramy się naszym pociechom od małego ukazywać życie w miłości, we wspólnej modlitwie,
w rozmowach o Bogu i sprawach wiary. Wraz ze wzrostem dzieci, tematy się zmieniają, ale sedno cały czas jest takie samo. Nasza najstarsza córka, Basia, dzisiaj nie widzi dla siebie innej drogi jak diakonia ewangelizacji, choć poznała już Eucharystyczny Ruch Młodych w którym uczestniczyła, jeździ na rekolekcje Dzieci Bożych. Jednak, jak sama mówi, diakonia ewangelizacji to najlepsza droga – i to chyba w jakiś sposób potwierdza, że ewangelizujemy rodzinę.
Czy niesienie Dobrej Nowiny w dzisiejszych czasach wymaga poświęceń? Z czym spotykają się głoszący Ewangelię poza Ruchem, np. w środowisku pracy, w miejscu swego zamieszkania, czasowego przebywania?
Zawsze wymaga poświęceń. Niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy i z kim rozmawiamy musimy pamiętać, kim jesteśmy. W pracy, gdy obrażają Boga, Kościół, również kapłanów, powinniśmy jasno dać do zrozumienia, że w naszej obecności na te tematy nie dyskutujemy, albo stajemy w obronie naszych wartości. Brygadę w której pracuję określają jako ekumenię – jest Świadek Jehowy, radykalny/konserwatywny Katolik (to niby ja), no i pogański brygadzista. Wszyscy zastanawiają się, dlaczego jeszcze się nie pozagryzaliśmy. W tym właśnie rzecz, by robić to, co do nas należy, wykonywać swoje obowiązki sumiennie i pracować tak, by samemu nie mieć do siebie pretensji, że mogłem lepiej. To też jest ewangelizacja - poprzez przykład życia zgodnego z zasadami wiary.
Jak z perspektywy czterech lat odpowiedzialności oceniacie rozwój działań ewangelizacyjnych Ruchu w naszej diecezji?
Szczerze? Pączkowanie/kiełkowanie. Tak naprawdę dopiero zakończył się okres budowania diakonii, tworzenia trzonu wspólnoty wiary. Z wolna wchodzimy w jakieś działania ewangelizacyjne na zewnątrz - Spiritual Attack, Ewangelizacja podczas dnia Jedności Ruchów, czy też inicjowanie spotkań z ciekawymi osobami ukazującymi życie wiarą, jak chociażby spotkanie z o. Rufusem Pereirą, czy ks. Maćkiem Sarbinowskim. Ale to dopiero początek działań na naszym kawałku pustyni.
Aniu, Maćku – w lutym tego roku zostaliście powołani wraz Mariolą i Markiem Kojderami do Centralnej Diakonii Ewangelizacji (CDE). Napisałeś wówczas w świadectwie o „długich rozmowach z Szefem na namiocie spotkania” przed podjęciem decyzji o przyjęciu zaproszenia. Czy obawy minęły? Jak wygląda służba w CDE?
No cóż, obawy ustąpiły, w służbę chciałoby się zaangażować bardziej, ale Pan obdarzył nas licznym potomstwem i to przede wszystkim jest pole naszej działalności. Zwłaszcza, że najmłodsze nasze maleństwo czeka seria operacji. Zatem na tę chwilę jesteśmy trochę ograniczeni, ale staramy się jak tylko możemy wesprzeć działania CDE.
Czego chcielibyście życzyć Wspólnocie u progu nowego roku pracy - pracy pod hasłem „Kościół naszym Domem”?
Jest to również ogłoszony przez Benedykta XVI „Rok Wiary”. Pamiętajmy, że - jak zauważył Jan Paweł II – Wiara której się nie przekazuje, degeneruje się! Pamiętajmy więc, by Kościół był naprawdę naszym Domem, by ci, co nie poznali jeszcze Chrystusa i nie odczuli jego Miłości, zostali dotknięci przez Chrystusa i zanurzyli się w Nim. Tego właśnie życzymy, byśmy wszyscy nieśli Chrystusa tym, którzy Go nie poznali. Nam nie wolno w miejscu stać i - jak mówił św. Paweł - „biada mi gdybym nie głosił Ewangelii” (1Kor 9,16b). Jeżeli komuś brak odwagi, zapraszamy do diakonii ewangelizacji.
Dziękuję za rozmowę.
_______________________________________________________________________________
Doświadczyć Boga żywego
rozmowa z Mariolą i Markiem Kojderami – odpowiedzialnymi za diecezjalną diakonię ewangelizacji
/10 sierpnia 2012 r./
Adam Szewczyk: Moi drodzy, nim przejdziemy do diakonii ewangelizacji, powiedzcie coś o sobie…
Mariola: Jesteśmy małżeństwem od 24 lat. Mamy trójkę dzieci. W Domowym Kościele jesteśmy od 16 lat. Mieszkamy pod Gryfinem i należymy do rejonu Gryfino, pozostałe małżeństwa z naszego kręgu mieszkają
w Gryfinie. Należymy do parafii św. Ojca Pio.
Od marca tego roku pełnicie funkcję pary odpowiedzialnej za diecezjalną diakonię ewangelizacji. Czy jest to duże obciążenie i czy koliduje to w jakimś stopniu z funkcjonowaniem w kręgu, parafii, rejonie?
Marek: Nie. Absolutnie nie koliduje. Ewangelizacja tak naprawdę to nasze życie, zadanie. To dla nas radość wypływająca z miłości do drugiego człowieka. Im bardziej poznajemy Jezusa, tym bardziej kochamy drugiego człowieka, tym większy mamy zapał, by głosić Dobrą Nowinę.
Mariola: Znajdujemy jeszcze czas, by w ramach diakonii ewangelizacji dzielić się swoimi propozycjami, pomysłami dotyczącymi metod i form ewangelizacji. Na przykład udało nam się zainicjować spotkania modlitewne w kościele parafialnym w Baniach. Odbywają się one raz w miesiącu, a podczas nich wielbimy Boga i kierujemy do Niego modlitwy o uwolnienia, uzdrowienia. To jest też takie nasze wyzwanie tutaj, pośród tej niewielkiej wiejskiej i podmiejskiej społeczności. W dużym mieście jest inaczej, jest wiele parafii, mnóstwo ofert z dziedziny duchowo-modlitewnej, jest w czym wybierać, przebierać, dopasowywać do swoich oczekiwań czy potrzeb. W małej miejscowości społeczność jest niejako skazana na proboszcza i na to, co się w danej parafii dzieje. Zatem wiele zależy od nas samych, stąd też te nasze działania zmierzające do wskrzeszania u ludzi chęci poznawania Boga żywego, Jego działania.
A samo pełnienie funkcji pary odpowiedzialnej nie odciąga Was od formacji w kręgu?
Mariola: Nie. Dla nas jedno spotkanie formacyjne kręgu w miesiącu to za mało. Szukamy czegoś więcej.
Jakie warunki należy spełnić, by wstąpić w szeregi diakonii ewangelizacji?
Marek: Doświadczyć Boga żywego! Zostać zewangelizowanym! To jest pierwszy warunek
i jedyny. Jeśli ktoś doprowadzi cię do Boga żywego, Jezusa Zmartwychwstałego i ty doświadczysz tego zmartwychwstania Jesusa, to wtedy nie chcesz, nie możesz przestać o tym mówić! Pragniesz, aby twoi bracia też tego doświadczali.
Niezwykle ważne jest w procesie ewangelizacji, by okazje do poznawania Boga, powiedzmy rekolekcje formacyjne, stawały się okazją do spotkań z Bogiem, czasem przeżywania i bogacenia się tą szczególną relacją. Wiemy przecież, że w trakcie jakichkolwiek rekolekcji nie chodzi tylko o zapoznawanie się z tematyką. Wiele zależy od nas samych, od prowadzących, od ich charyzmatów. Wiem z doświadczenia, że nie każde rekolekcje były przeżywane, zwłaszcza te z początkowego okresu mojej formacji, jednak dzięki napotkanym na naszej drodze ludziom, charyzmatykom, zmieniło się to diametralnie. Tak, jak już wcześniej wspomniałem: ktoś pokazał nam Boga żywego! Umożliwił nam poznanie Kościoła żywego!
Jak wyglądają spotkania członków diakonii ewangelizacji?
Mariola: Różnie. Najczęściej jest Msza św., czasami Nieszpory, modlitwa uwielbienia. Staramy się, by na spotkaniach nie brakowało liturgii. Eucharystia jest takim liturgicznym szczytem. Nie zawsze dane nam jest przeżywać ją w trakcie spotkań, z niezależnych od nas przyczyn, wtedy modlimy się Liturgią godzin. Tak z reguły upływa pierwsza godzina spotkania. Później odbywa się formacja.
Spytam Was teraz dokładnie o to samo, o co zapytałem poprzednią parę odpowiedzialną za diakonię: czy potrzebna jest ewangelizacja w rodzinach i czy prowadzicie ewangelizację w swojej rodzinie - jeśli tak, to jak ona wygląda?
Mariola: Prowadzimy. Jest na pewno potrzebna. W naszej rodzinie po prostu rozmawiamy o Jezusie. O doświadczeniu Boga żywego w naszym życiu. Zachęcamy nasze dzieci do tego samego, zapraszamy je do współpracy we wszystkim, co wiążę się z podejmowaną przez nas ewangelizacją. Wszystko po to, by i one mogły doświadczyć Kościoła żywego i żywego w nim Boga.
Marek: Staramy się to robić z wyczuciem, by dzieci nie czuły przymusu, lecz szczerą, przepełnioną miłością zachętę. Wiemy z doświadczenia, że „siłowe rozwiązania” nie prowadzą do niczego dobrego. Skutek z reguły jest wówczas odwrotny do zamierzeń. Był czas, kiedy próbowaliśmy ewangelizować poprzez krytykę i negację. Dzięki Bogu mamy to już za sobą.
Kogo łatwiej ewangelizować: dzieci, młodzież czy dorosłych?
Mariola: Cóż, nie mamy zbyt wielkiego doświadczenia w ewangelizacji dzieci i młodzieży, poza naszymi dziećmi…
Marek: W każdym przypadku należy się wykazywać wyczuciem, czujnością - co, ile i komu można powiedzieć. Bez względu na wiek. Zawsze jednak trzeba mieć wzgląd na wyczuwalny poziom duchowości człowieka i do tego dostosowywać metody, treści. Jednak my sobie nie wybieramy grup. Ewangelizujemy tych, których Pan stawia na naszej drodze. Czujemy, że musimy to robić. Najczęsciej podpieramy się naszym świadectwem.
Czy służba w diakonii ewangelizacji wymaga stałego zaangażowania obojga, czy wygląda to tak, że jedno z Was jest od działania, a drugie udziela wsparcia klęcząc na modlitwie na tyłach frontu działań?
Mariola: Wszystko staramy się robić razem. Tak jest teraz. Wcześniej, kiedy dzieci były młodsze, musieliśmy się dzielić. Bywało, że Marek sam lub ja sama wyjeżdżałam na jakieś rekolekcje, a drugie opiekowało się dziećmi. Teraz dzieci włączają się w naszą posługę.
Marek: One nas wspierają. Pomagają przy przygotowaniach do spotkań modlitewnych, celebracji uroczystości. Włączają się muzycznie, plastycznie. Doceniamy te działania. Stanowią dla nas niejednokrotnie wyrękę, odciążenie. Samemu trudno jest robić wszystko, a to, co robimy wspólnie, lepiej nam wychodzi. Ja jestem dość chaotyczny, Mariola jest dużo lepiej zorganizowana, kiedy trzeba formalna. Uzupełniamy się (śmiech).
Choć wszystkie nasze działania opieramy na modlitwie: indywidualnej, małżeńskiej, rodzinnej. Każde podejmowane dzieło powierzamy Bogu. Zresztą modlimy się również wspólnie, czasami całą naszą rodziną u naszych bliskich, w ich domach, w ich konkretnych intencjach. Oni widząc to zauważają, że to nie inscenizacje, mają okazję - włączając się - doświadczać cudu modlitwy, doświadczać Kościoła żywego.
Jakie formy ewangelizacji są Wam szczególnie bliskie?
Marek: Od drzwi do drzwi – chodzenie po domach.
Mariola: Tak, to takie mocne doświadczenie z Kursu „Paweł”. Wtedy po raz pierwszy zetknęliśmy się
z taką formą ewangelizacji. Ostatnio przeprowadzaliśmy też taką ewangelizację filmem Lecha Dokowicza „Duch” i „Ja jestem”. Wyglądało to tak, że wpierw odbywały się modlitwy uwielbienia, później projekcja wybranego filmu, krótkie słowo połączone z nauczaniem i modlitwą do Ducha Świętego, by Pan działał…
Marek: Mariola jest skromna i pewnie tego nie powie, ale ona ma taki dar, charyzmat - Pan mówi jej co mamy robić. Wiele naszych inspiracji stąd właśnie wypływa. To nie my wymyślamy co i w jaki sposób mamy robić. Pomysły podsyła nam Pan Bóg! W przypadku naszej inicjatywy modlitewno-ewangelizacyjnej w Baniach Bóg też posłużył się Mariolą. To ona zwróciła uwagę na to, iż jest to miejscowość taka opuszczona, panuje tam duch samobójstwa, duch śmierci, występuje zgorszenie. Pan Bóg nas posyła, my tylko odpowiadamy na Jego zaproszenie, misję.
Co sądzicie na temat podejmowania współpracy międzywspólnotowej w celu jednoczenia starań ewangelizacyjnych?
Mariola: Jest to bez wątpienia potrzebne. Podejmowaliśmy już takie próby. Na przykład przez kilka miesięcy uczestniczyliśmy ze Wspólnotą Emmanuel w modlitewnych i ewangelizacyjnych zarazem spotkaniach charyzmatycznych. Organizowane były one u oo. Pallotynów, u ks. Marka Borowskiego
w Szczecinie.
Marek: To Wspólnota Emmanuel wystąpiła z taką propozycją. Właśnie po spotkaniu ze śp. już o. Rufusem Pereirą, jakie miało miejsce w czerwcu ubiegłego roku w Szczecinie. Z przykrością jednak stwierdzamy, iż ze strony naszego Ruchu nie było jakiegoś szczególnego odzewu...
Mariola: Ale jesteśmy otwarci na różne wspólnoty!
Pojawiały się jeszcze jakieś okazje do współdziałania?
Mariola, Marek: Poza Wspólnotą Emmanuel do współpracy zapraszała nas „Radość Paschalna”, choć to
w zasadzie nasz Ruch Światło-Życie, mamy przecież wspólne korzenie... Nie mamy doświadczeń współdziałania z innymi wspólnotami (!)
Marek: Zauważam u nas pewnego rodzaju rywalizację międzywspólnotową…
Jakie wymierne działania przewiduje diakonia ewangelizacji, by aktywnie wkroczyć w fazę realizacji planu Ad Christum Redemptorem 2?
Mariola: (śmiech) Nie zakończono jeszcze planu Ad Christum Redemptorem…
Marek: (też śmiech) Plan ADC 2 to – niestety - abstrakcja dla naszej Wspólnoty. Według mnie doprowadzenie do końca wyhamowanego planu ACR byłoby już potężnym sukcesem ewangelizacyjnym! Zadam w tym miejscu pytanie: ilu z sióstr i braci naszej wspólnoty usłyszało, że tak naprawdę oni, jako ochrzczeni i bierzmowani mają obowiązek głoszenia Dobrej Nowiny? Przecież wspólnota Ruch Światło-Życie, jest wspólnotą ewangelizacyjną! Po to ją ks. Franciszek Blachnicki powołał! Chrzest i bierzmowanie stanowi dla nas nakaz misyjny – ks. Blachnicki doskonale o tym wiedział, o tym przypominał, to podkreślał! Jest to takim punktem wyjścia. Jak można mówić o stopniu realizacji Wielkiego Planu Ewangelizacji, jeśli ten podstawowy, osobisty nie jest przez większość znany i realizowany. Potrzebne nam wsparcie Ducha Świętego. Bez tego nie pokonamy barier, słabości, chęci rywalizacji, osamotnienia w działaniu, bezradności…
Odnoszę wrażenie, że nie poddajecie się duchowi bezradności, rezygnacji…
Marek: W życiu!
Mariola: …no może czasami…
Marek: Jeśli jesteśmy zmęczeni czy zrezygnowani wiemy, że przychodzi to od szatana. Modlimy się wówczas, by odzyskać siły. Przed wieloma wydarzeniami dopadało nas zniechęcenie. Mieszkamy dość daleko od Szczecina, co tylko temu sprzyjało. Staramy się jednak trudności pokonywać z Bożą pomocą. Wiemy, że potrzebne jest nasze działanie, świadectwo. Bez Ducha Świętego nie dalibyśmy jednak rady. Poza tym mamy poczucie wspólnotowości, mamy wsparcie. Człowiek sam szybko wypaliłby się. We wspólnocie jest inaczej, we wspólnocie do której zapraszany jest Duch Święty, nie ma mowy o wypalaniu! Widzimy wielką potrzebę wprowadzania w życie w naszej wspólnocie planu ewangelizacji. Po to jesteśmy w diakonii ewangelizacji! Szukaliśmy na modlitwach naszego miejsca w Ruchu. Pan wskazał nam drogę. Musieliśmy jednak sami nauczyć się ewangelizować. Stąd nasze uczestnictwo w Szkole Nowej Ewangelizacji (SNE), w 10-dniowym Kursie „Paweł”. Potrzebna nam była formacja, by móc służyć w Ruchu. Jest to kurs dla ewangelizatorów. SNE korzysta z myśli i dorobku ks. Franciszka Blachnickiego. Zachęcano nas, byśmy założyli w Szczecinie SNE. Odpowiedzieliśmy wówczas, że nie, nie możemy. Jesteśmy w Ruchu Światło-Życie, jesteśmy w Domowym Kościele, przyjechaliśmy zaś po to, żeby nauczyć się służyć w Ruchu. Widzimy taką potrzebę, choć wiemy też, że nie jest i nie będzie łatwo. Niezbyt wychodzi na przykład współpraca między diakoniami…
Właśnie chciałem o to zapytać. Przecież w misji ewangelizacyjnej nie jesteście, nie powinniście być osamotnieni. Jak więc dzisiaj wygląda współpraca z innymi diakoniami Ruchu Światło-Życie naszej diecezji w procesie Nowej Ewangelizacji?
Mariola: Wydaje mi się, że nie ma żadnej… Zwracaliśmy się kilkakrotnie o pomoc do innych diakonii, niestety, musieliśmy radzić sobie korzystając z pomocy osób spoza wspólnoty. Warto, by diakonie współpracowały. Po prostu przydałaby się prawdziwa jedność diakonii, czego niestety nie ma i tego brakuje.
Marek: By realizować plan Nowej Ewangelizacji, trzeba dowiedzieć się, co to jest, na czym to polega. Poniekąd jest to zadanie dla diakonii ewangelizacji, naszym obowiązkiem jest ewangelizować siebie nieustannie, ewangelizować również innych. Ale owi „inni” muszą tego chcieć. Muszą zapragnąć doświadczenia Boga żywego, muszą również wzbudzić w sobie chęć dzielenia się Dobrą Nowiną. Można podejmować działania, jest wtedy akcja, ale potrzebna jest również reakcja, odbiór. O to zabiegamy,
o otwieranie się człowieka na Boże działanie, na działanie Ducha Świętego. Do tego potrzebna jest współpraca. Każda: muzyczna, liturgiczna, słowa, przekazu…
Czujecie się osamotnieni w działaniach ewangelizacyjnych w ramach Ruchu?
Mariola, Marek: …tak, możemy tak powiedzieć… Żeby głosić Ewangelię, niezbędne jest wsparcie. Jakakolwiek akcja ewangelizacyjna wymaga wsparcia. Potrzebne jest zaplecze modlitewne, potrzebny jest sprawny obieg informacji, by dotrzeć do jak największego grona ludzi, potrzebni są liturgiści, muzycy, oratorzy, chętni do świadectw… My naprawdę nie stanowimy dla kogokolwiek konkurencji. Potrzebujemy się nawzajem, by nieść ludziom Chrystusa. Im mniej kochasz Jezusa, tym mniej kochasz drugiego człowieka. Jeśli człowiek jest gdzieś na początku swej drogi chrześcijańskiej, to demon podsyła i podsyca różne myśli, które często determinują zachowania antagonistyczne wobec innych ludzi. Zwykle górę wtedy bierze wzmożony krytycyzm, do rangi ogromnych barier rosną jakieś osobiste animozje, itp. To taka diabelska robota. On nie chce, by była jedność. Przeciwstawiamy się temu. Modlimy się, by nie chować urazy do nikogo z naszych bliskich, znajomych ale i nieprzyjaciół. Modlimy się o jedność.
Czy podjęcie posługi w Centralnej Diakonii Ewangelizacji (CDE) Ruchu Światło-Życie wiąże się
z wykonywaniem przez Was konkretnych zadań? Przybliżcie, na czym polega Wasze zaangażowanie
w CDE?
Mariola: Na przykład podczas Oazy Jedności Diakonii Ewangelizacji w Częstochowie pojawiła się okazja do zaplanowania i podjęcia realizacji konkretnego działania. CDE sprowadziła do Polski o. Rufusa Pereirę. Po rozmowach z parą odpowiedzialną za CDE, Małgorzatą i Markiem Filarami, udało nam się „przechwycić
i ściągnąć” o. Rufusa do Szczecina.
Marek: Innym razem, też na zaproszenie odpowiedzialnych za CDE, współprowadziliśmy rekolekcje ewangelizacyjne dla niewielkiej wspólnoty młodych małżeństw, która gdzieś widziała Wspólnotę Radości Paschalnej, nawiasem mówiąc – wywodzącą się z Ruchu Światło-Życie. Ta niewielka wspólnota młodych małżeństw postrzega Ruch Światło-Życie jako wspólnotę żywą, charyzmatycznie bogatą, atrakcyjną. Stąd też jej prośba o pomoc w prowadzeniu rekolekcji ewangelizacyjnych, na których głosiliśmy kerygmat.
Urzeczony słowami Papieża Pawła VI przytoczę fragment jego wypowiedzi: „Obowiązek ewangelizacji należy uważać za łaskę i właściwe powołanie Kościoła, wyraża on najprawdziwszą jego właściwość. Kościół jest dla ewangelizacji”. W jakich okolicznościach odkryliście swoje powołanie do ewangelizacji?
Mariola, Marek: Na dialogu małżeńskim! Dotknęło nas wówczas konkretne słowo. Pojawiło się wówczas konkretne zadanie.
Marek: …wtedy zaczęło się poszukiwanie, co z tym zrobić. Gdzie ulokować akcje naszych chęci, zapału. Taki był początek naszej formacji ewangelizacyjnej.
„Kościół naszym Domem” – co trzeba robić, by to hasło nowego roku pracy nie było tylko hasłem?
Marek: Wracamy do punktu wyjścia. Trzeba ewangelizować. Trzeba pokazać ludziom Boga Ojca – kochającego Ojca. Jeżeli ja mam doświadczenie Boga Ojca, to idąc do Jego domu mam doświadczenie, że idę-jestem w domu kochającego Ojca. Musimy pokazać ludziom, w kręgach, w parafii, w kraju, że Bóg nie jest jakimś sędziwym, mściwym staruszkiem, lecz kochającym Ojcem! Niezwykle osobista relacja: ja, jako dziecko i On, jako mój kochający Ojciec, a Kościół naszym Domem. Dom w którym mieszka kochający Ojciec, jest azylem.
Mariola: …tam jest miłość, bezpieczeństwo…
Marek: Tak. W Kościele czuję się bezpiecznie. Mam żywego Boga, kochającego Ojca.
Jakie słowo zachęty do podejmowania działań ewangelizacyjnych chcielibyście skierować członków Ruchu?
Mariola, Marek: Słowa Jezusa: „Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: <
Marek: … to nasze zadanie, nasz nakaz misyjny!
Dziękuję za rozmowę.
Mariola, Marek: Chwała Panu!