aktualizowano: 2019-03-13 19:28 Odsłon: 1251

2019.03.12. - Pomoc dzieciom w Afryce i nie tylko…

Nie trzeba jechać do Afryki, żeby pomagać żyjącym w skrajnym ubóstwie dzieciom. Nie trzeba odwiedzać krajów Ameryki Południowej, by tam wspierać potrzebujących. Owszem, gdy jest ku temu możliwość i nic nie stoi na przeszkodzie, by czynić to w sposób bezpośredni, warto z takich okazji do czynienia dobra korzystać. Można także czynić to włączając się w akcje pomocowe, organizowane przy wsparciu instytucji, np. kościelnych, rządowych, samorządowych, lokalnych wspólnot, stowarzyszeń. Karolina jest osobą niezwykle wrażliwą. Potrzebę niesienia pomocy tym najbardziej potrzebującym – biednym, bezdomnym, chorym, zakodowaną ma chyba w genach. Wydział Wychowania Katolickiego naszej archidiecezji od dłuższego czasu aktywnie promuje i organizuje pomoc dzieciom żyjącym w skrajnym ubóstwie, bez właściwej opieki medycznej, bez możliwości kształcenia. O dzieciach z Kipsing w Kenii słyszeliśmy już wielokrotnie. Wielokrotnie też były organizowane wyjazdy z Polski, ze Szczecina, do tej miejscowości w dalekiej Afryce z konkretną pomocą. Z materiałami i przyborami szkolnymi, z żywnością, lekami. Część darów zabierano z kraju, część kupowano już na miejscu (zwłaszcza żywność, np. kukurydzę, fasolę). O odruchu serca, skutkującym włączaniem się do tego typu akcji, opowiada Karolina. Oddajmy jej głos…

 

**********

Przed wyjazdem do Kenii, uczestnicy (akcji – przyp. red.) zbierali sprawne, niepotrzebne komuś walizki. Miałam kłopot z dostarczeniem walizki do kurii, gdyż w tym czasie byłam w pracy. Umówiłam się z ks. Pawłem Płaczkiem, że weźmie dostarczoną na naszą plebanię walizkę i zawiezie do kurii. Ks. Paweł spytał mnie jeszcze, czy mam możliwość załatwić od swoich znajomych kilka czekolad dla polskich misjonarzy w Argentynie, u których będzie głosił rekolekcje. Okazało się, że było także zapotrzebowanie na SMAKI POLSKIE, czyli nasze typowe polskie produkty/smaki, których brakuje naszym rodakom na obczyźnie. Zrobiliśmy paczkę, która początkowo miała mieć 5 kg, a jej waga ostatecznie wyniosła 10 kg.  Czekolady zafundowałam sama  zwłaszcza. Przecież przez mega mały gest, możemy zrobić mega duże dobro. Zbieranie produktów wyglądało jak zwykle przy takich okazjach: rozesłałam do znajomych informacje SMS, zebraliśmy się, i w kilkuosobowej grupie ruszyliśmy na zakupy. A na zakupach było tak: „Karolina, a może to weźmiemy, może majonez, a może chrzan?". Ja tylko co chwilę informowałam, ile jeszcze kg prowiantu możemy wziąć. Wreszcie dobiegł ten moment, że musiałam ostatecznie powiedzieć: NIE! Limit wagowy został i tak przekroczony - ostatecznie zrobiliśmy paczkę o wadze 10,16 kg.   Choć był mega duży odzew, niektórym osobom musiałam powiedzieć STOP! Wagę mamy przekroczoną. Akcja zamknięta.

Zostaliśmy jeszcze poproszeni przez ks. Pawła o napisanie liściku do misjonarzy. „To będzie dar Waszego serca dla misjonarzy" – powiedział. I tak było. W czasie pobytu „szczecińsko-poznańskiej” grupy katechetów na czele z ks. Pawłem ze Szczecina i ks. Dawidem z Poznania w Brazylii, i potem w Argentynie, stale miałam z nimi łączność. Akcja katechetów ze  Szczecina i Poznania była wsparciem dzieła misyjnego, będąc również okazją do zapoznania się z projektem misyjnym „Kubek mleka”.  Ks. Paweł w tym czasie skorzystał z okazji, by spotkać się z Lukasem, chłopcem mieszkającym w Brazylii, cudownie uzdrowionym za przyczyną Dzieci fatimskich. Lukas odwiedził nas wraz ze swoimi bliskimi we wrześniu ubiegłego roku, odwiedzając m.in. Sanktuarium Dzieci Fatimskich na os. Kasztanowym.

**********

Tak naprawdę zaczęło się od mojego zaangażowania w walizkę dla Kenii, a następnie w POLSKIE SMAKI dla misjonarzy w  Argentynie. Potem znowu powróciłam do akcji „Coś słodkiego dla dzieci w Kenii”. Dwie osoby, niemogące pomóc przy paczce dla misjonarzy poinformowałam, że mogą kupić coś ze słodyczy dla dzieci w Kenii. Dary zebrałam i przekazałam ks. Pawłowi Płaczkowi, który przekazał je s. Agnieszce. Ks. Pawłowi bardzo zależało, abym gorąco podziękowała wszystkim zaangażowanym w przygotowanie darów. Cała akcja „Kenia - Argentyna - Kenia”, trafiła na mnie w mega ciężkim czasie, obfitującym licznymi egzaminami w szkole policealnej. Tak po ludzku, nie był on zbyt odpowiedni. Ale z Bożą pomocą wszystko udało się połączyć i sprostać tym niecodziennym zadaniom. Mowa o Bożej asystencji, gdyż, jak mówi fragment Ewangelii Łk 1, 37: „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego". Ogromną radość sprawiła mi cała ta akcja. Także to, że mogłam sama ją poprowadzić, że dałam radę sprostać takiemu zadaniu. Bez POMOCY nie udałoby się. Czyli bez tych, którzy się w to zaangażowali, bez naszych parafian – „zrzeszonych” i „niezrzeszonych” (mam na myśli różne wspólnoty działające w ramach parafii). Korzystając z przychylności ks. Pawła Płaczka pragnę się także podzielić krótkim materiałem zdjęciowym z pobytu katechetycznej grupy z pomocą caritas w Ameryce Południowej i Afryce.

Karolina

 

aktualizowano: 2019-03-13 19:28
cofnij drukuj do góry
Wszystkich rekordów: