Transmisja na żywo

Ogłoszenia

III Niedziela Wielkanocna jest przeżywana jako Niedziela Biblijna, która rozpoczyna Tydzień Biblijny (14-20 kwietnia br.). W tym roku jest on obchodzony pod hasłem: „Powołani do Wspólnoty – Komunii z Bogiem i bliźnimi w Kościele”.
 
czytaj więcej »

Aktualności

aktualizowano: 2021-05-08 17:35 Odsłon: 626

Grał na organach J. S. Bacha

Czesław Matuszewski: "Gdy zasiadłem do instrumentu na którym grał Jan Sebastian Bach, nie wiedziałem, co mam zagrać. Zagrałem Boże coś Polskę…"

Grał na organach J. S. Bacha

/Adam Szewczyk/

„Organy interesowały mnie od dziecka. Od brata dostałem pod choinkę harmonijkę ustną Preludium. Nauczyłem się na niej grać kolędę „Jezus malusieńki”. Zagrałem ją w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczecinie na takim nabożeństwie przy żłóbku, które prowadził nieżyjący już ks. Bogusław Nadolski. Wówczas przez myśl mi nie przyszło, że będę grał kiedyś na organach w tym kościele… To wydarzenie stało się dla mnie impulsem, by na poważnie zająć się muzyką. Podjąłem naukę w Szkole Muzycznej w Kaliszu Wielkopolskim. W szkole wykładano teorię, zapoznawano nas z literaturą muzyczną. Gry na organach uczyłem się prywatnie w kościele ojców franciszkanów. Także tam poznawałem niełatwe zasady akompaniamentu organowego w trakcie liturgii”.

Czesław Matuszewski urodził się w Szczecinie, gdzie mieszka do dziś. Jego życie było i jest ściśle związane z kościołem NSPJ. W nim został ochrzczony, przyjął Pierwszą Komunię Świętą, sakrament bierzmowania. Przed ołtarzem tego sanktuarium, które stało się też jego miejscem pracy, wypowiedział wraz z poznaną w nim Grażyną sakramentalne „tak”.

„W Sanktuarium NSPJ w Szczecinie grałem ponad czterdzieści lat. Do dziś, choć na emeryturę przeszedłem w 2015 r., instrument ten pozostaje pod moją opieką techniczną i grywam na nim do mszy w każdy poniedziałek. Nie jestem dziś w stanie zliczyć kilometrów, które pokonywałem idąc schodami na chór, gdzie zainstalowane są organy. Dawniej lekko wbiegałem przeskakując po dwa stopnie, siadałem za pulpitem, grałem i śpiewałem. Dziś wchodzę po jednym stopniu, a po wejściu muszę nieco odpocząć, by rozpocząć śpiew – cóż, czas płynie. Jednak nie żałuję. W swym życiu zawodowym robiłem to, co pokochałem. Cieszę się, że wciąż jeszcze mogę to czynić”.

Pan Czesław pamięta dokładnie, kiedy po raz pierwszy już jako organista zasiadł za pulpitem organów w „Sercu”:

„Pierwszą mszę zagrałem w piątek, 17 listopada 1975 r. o godz. 17.00. Choć nie pamiętam kto ją sprawował, to zapamiętałem, że w konfesjonale posługiwał ówczesny proboszcz, ks. Ryszard Bucholc, który dobrze znał się na muzyce. On też przyjmował mnie do pracy”.

O organach wie wszystko. Zna biegle ich budowę, działanie. Wyznaje zasadę, że aby je dobrze poznać i wykorzystywać ich potencjał, trzeba w nich zamieszkać. Nic zatem dziwnego, że i o organach w „Sercu” wie tak wiele. Jest głęboko wierzący – podkreśla, że dobry organista, poza biegłością w sprawach muzycznych i w dziedzinie liturgii Kościoła, powinien być człowiekiem wierzącym, co w efekcie przydaje piękna wykonywanej przez niego muzyce.

„Organy w Sanktuarium NSPJ w Szczecinie, przy których spędziłem większość swojego życia, zostały zbudowane w 1965 r. przez firmę „Kamiński” z Warszawy. Poprzedni instrument był pneumatyczny, miał dwa manuały, 22 głosy. Dziś nasze organy to 36-głosowy dwumanuałowy instrument koncertowy, składający się m.in. z ponad 3 tys. piszczałek, z których najmniejsza o długości 20 cm przypomina ołówek, a największa, prawie 6-metrowa, ogromem przypomina armatnią lufę! Po oddaniu do użytku nowego instrumentu zaczęto organizować koncerty muzyki organowej. Za pulpitem tego instrumentu zasiadał nestor muzyki organowej prof. Feliks Rączkowski, a także prof. Joachim Grubich, prof. Jan Jargoń”.

W podręcznej biblioteczce muzycznej Czesława Matuszewskiego uwagę przykuwają dwa pożółkłe ze starości zeszyty. To stworzone przez niego na własne potrzeby manuskrypty dzieł muzycznych, wykorzystywane podczas liturgicznych akompaniamentów.

„Mam do dziś dwa takie zabytkowe już zeszyty. Kiedyś nie było ksera, a zdobyte z niemałym często trudem nuty, trzeba było po prostu ręcznie przepisywać. Zdarzyło mi się podczas tej żmudnej pracy opuścić np. dwa ostatnie takty utworu. Podczas wykonywania go, mimo powstałej w głowie konsternacji, musiałem sobie radzić polegając na muzycznej wyobraźni i poczuciu klimatu utworu”.

Praca Czesława Matuszewskiego w Sanktuarium NSPJ w Szczecinie przypadła w szczególnych dla Polski latach 80., kiedy naród z rosnącą mocą domagał się ustąpienia reżimu komunistycznego i prawdziwej niepodległości. Wspomina pamiętne, odprawiane każdego miesiąca msze za Ojczyznę.

„Wielokrotnie odwiedzali mnie po nich „smutni panowie”, którzy wręczali mi wezwanie na Małopolską, pokój 125, II p., w charakterze świadka. Chcieli mnie zwerbować do współpracy. Wszystko o mnie wiedzieli. Nawet to, że staram się o telefon, co wówczas było procesem skomplikowanym, trwającym lata. Jeżeli będzie pan dobry dla nas, mówili, my będziemy dobrzy dla pana, a telefon otrzyma pan w ciągu kilku dni. Ja jednak wolałem poczekać – otrzymałem go bez ich pomocy niebawem… za pięć lat! Tych spotkań do dziś nie wspominam mile. Towarzyszyła mi obawa, czy gdy tam pójdę, dane mi będzie wrócić do domu. Wypytywali mnie o przeróżne sprawy, np. dlaczego, gdy gram pieśń „Boże coś Polskę”, ludzie śpiewają „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”. Pytanie absurdalne, zwłaszcza że na slajdach znajdował się zapis „pobłogosław, Panie”. Pochodzący z serc głos wiernych był jednak silniejszy… Jednak uważali, że to ja powinienem się z tego tłumaczyć. Podobnie rzecz miała się z pieśnią „Ojczyzno ma”.

Pan Czesław posiada bardzo bogaty fotograficzny zbiór prospektów organowych z kościołów nie tylko z Polski, ale i z różnych miejsc świata.

„Kiedy przeszedłem na emeryturę fascynacja organami we mnie pozostała. Pewnego razu otrzymałem album od córki śp. Rudolfa Rożka (wcześniejszego organisty w Sanktuarium NSPJ w Szczecinie, przyp. red.), zawierający ponad trzydzieści zdjęć różnych organów. Zainspirowało mnie to do rozwinięcia tej kolekcji i wzbogacenia jej o zdjęcia prospektów organowych i ciekawych detali instrumentów, które swoim życiu widziałem, na których grałem, które podziwiałem. Rozpocząłem od polskich kościołów pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Następnie kolekcję poszerzyłem o organy firmy Zygmunta Kamińskiego z Warszawy. Tak zaczęły zapełniać się kolejne albumy. Znajomy fotograf podsunął mi myśl, że może warto zainteresować się organami spoza Polski. I tak powstało 15 pokaźnych rozmiarów albumów, zawierających po dwieście zdjęć. Przy każdym znajdują się informacje dotyczące lokalizacji i podstawowych parametrów instrumentu. Niektórym poświęciłem więcej uwagi, posiadają bogatszą dokumentację fotograficzną oraz opis, np. ukazywałem przebieg remontu jakiegoś instrumentu. W ten sposób udało mi się zgromadzić informacje o ok. 3 tys. organów. Wiele z miejsc gdzie znajdują się kościoły z opisywanymi organami udało mi się odwiedzić, niektóre zdjęcia pochodzą z innych dostępnych źródeł.

Na pytanie, czy wyobraża sobie kościół bez prawdziwych organów, odpowiada zdecydowanie.

„Nie. Nie wyobrażam sobie i cieszy mnie zauważalny po upadku ustroju komunistycznego renesans muzyki organowej”.

Z kolei jego odpowiedź na pytanie, czy ma swój ulubiony instrument organowy, jest już dyplomatyczna.

„Każde organy są inne. Grałem na organach w Oliwie. Udało mi się zagrać na organach w Hamburgu, na których grał Jan Sebastian Bach, co było dla mnie ogromnym przeżyciem. Pamiętam, że gdy zasiadłem do tego instrumentu, nie wiedziałem, co mam zagrać. Zagrałem „Boże coś Polskę”…

Muzyczna i religijna wrażliwość Pana Czesława wciąż pozwala mu dzielić się z innymi tym, co tak prawdziwie gra w jego sercu.

aktualizowano: 2021-05-08 17:35
Wszystkich rekordów:
Parafia Rzymskokatolicka pw. św. Stanisława BM w Szczecinie
ul. Kolorowych Domów 2, 70-781 Szczecin, tel. , fax.
2013 © Wszelkie prawa zastrzeżone