Transmisja na żywo
Ogłoszenia
Aktualności
Sąd Syna Człowieczego
„Pójdźcie błogosławieni u Ojca mego, weźcie w posiadanie królestwo przygotowane dla was od założenia świata” (Mt 25, 34b)
XXXIV Niedziela zwykła (Mt 25, 31-46)
W scenie Sądu Ostatecznego widzimy Syna Człowieczego, który przychodzi w swej chwale jako Bóg i pasterz. Cały ten fragment Ewangelii stanowi podsumowanie nauki Jezusa o miłości Boga i bliźniego. Miłość, o której Pan nauczał stanowi jedyne kryterium, według którego będziemy sądzeni. Chrystus nie pyta, co złego uczyniłem, ale czy miłowałem. Czy czyniłem dobro, czy nie. Zdecyduje o mojej wieczności.
Poprzedzona trzema przypowieściami (24, 42-51; 25, 1-13; 25, 14-30) zapowiedź sądu Bożego. Jezus przedstawia w całej okazałości ten sąd ostateczny, który podporządkuje wszystko sprawiedliwości Bożej. Tradycja chrześcijańska nadaje mu nazwę Sądu Ostatecznego, aby go odróżnić od sądu szczegółowego, któremu każdy ma być poddany bezpośrednio po śmierci. „Zostanie wówczas ujawnione postępowanie każdego człowieka i tajemnice serc. Nastąpi wtedy potępienie zawinionej niewiary, która lekceważyła łaskę ofiarowaną przez Boga. Postawa wobec bliźniego objawi przyjęcie lub odrzucenie łaski i miłości Bożej” (KKK 678).
Wszystkie czynności wymienione w w. 35-46 - dać jeść, dać pić, przyodziać, odwiedzić – są uczynkami miłości chrześcijańskiej, kiedy wykonując je dla tych „najmniejszych” (w. 40), widzimy w nich Chrystusa. Ten fragment jest znaczący w zestawieniu z innym, w którym Pan wcześniej obiecał, że każdy, kto poda kubek świeżej wody „jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem” (10, 42), nie pozostanie bez nagrody. Teraz jednak nie wspomina o uczniach: służąc każdemu człowiekowi, służymy Chrystusowi. „Pan nas rozpozna, o ile my sami rozpoznaliśmy Go w ubogim, głodnym i znoszącym niedostatek, zepchniętym na margines, cierpiącym i samotnym… Jest to jedno z podstawowych kryteriów weryfikujących nasze życie chrześcijańskie.
Jezus zachęca nas, byśmy się z Nim konfrontowali każdego dnia” (Papież Franciszek, Audiencja generalna, 6.08.2014 r.). Stąd tak wielkie znaczenie zalecanych przez Kościół uczynków miłosierdzia względem ciała i duszy oraz tak wielka waga grzechu zaniedbania: nierobienie tego, co się powinno zrobić, to pozbawienie samego Chrystusa tych przysług. Miłość do Boga mierzy się uczynkami służby na rzecz innych. „Od nas Pan dwóch tylko rzeczy żąda: byśmy Jego miłowały i byśmy miłowały bliźniego. Do tego ma zmierzać cała nasza praca. Tego przestrzegając z wszelką, ile zdołamy, doskonałością, czynimy Jego wolę […]. Najpewniejszym znakiem, po którym możemy poznać, czy spełniamy tę podwójną powinność – zdaniem moim – jest wierne przestrzeganie miłości bliźniego.
Bo czy kochamy Boga tak, jak należy, tego mimo wielu wskazówek potwierdzających, że Go kochamy, na pewno jednak wiedzieć nie możemy. Ale łatwo jest poznać, czy kochamy bliźniego. Im większy więc ujrzycie w sobie postęp w tej cnocie miłości bliźniego, tym mocniej, miejcie to za rzecz pewną, będziecie utwierdzone w miłości Boga. Bo tak wielka jest Jego miłość ku nam, że w nagrodę za miłość, jaką okażemy bliźniemu, pomnoży w nas obficie miłość ku Niemu. Jest to, według mnie, rzecz tak pewna, że nie sposób mi wątpić o tym ani na chwilę” (św. Teresa od Jezusa, Twierdza wewnętrzna 5, 3, 7-8).
„Wieczna kara”. Istnienie wiecznej kary dla potępionych oraz nagrody wiecznej dla wybranych jest dogmatem wiary zdefiniowanym uroczyście przez Magisterium Kościoła w 1215 r.: „Jezus Chrystus […] na końcu wieków przyjdzie sądzić żywych i umarłych; każdemu odda według jego uczynków, zarówno odrzuconemu, jak i wybranemu. Wszyscy oni powstaną w swoich własnych ciałach, które teraz mają, aby otrzymać stosownie do swoich czynów, dobrych czy złych, jedni karę wieczną z diabłem, inni zaś wiekuistą chwałę z Chrystusem” (IV Sobór Laterański, Firmiter credimus 1, 8; BN, komentarz do Mt 25, 31-46).
Rozważając słowa Syna Człowieczego, trzeba postawić sobie pytanie: Do kogo mi bliżej? Do owiec, czy do kozłów?
Marek Stankiewicz
2013 © Wszelkie prawa zastrzeżone